Wydarzenia

Środowy przegląd prasy o Śląsku Wrocław

2014-12-24 10:00:00
Zapraszamy na świąteczny przegląd prasy o Śląsku Wrocław. Z dzisiejszych gazet tradycyjnie wybraliśmy najciekawsze informacje dotyczące naszej drużyny i jej piłkarzy.

Gazeta Wrocławska - Stał się bliźniaczo skuteczny. Flavio!

 

Gdy na początku stycznia gruchnęła wiadomość, że testowany od dłuższego czasu przez klub Flavio Paixao podpisał w końcu kontrakt z Wojskowymi, wśród kibiców zapanowała wielka radość. Wszyscy wiedzieli już, jak dobrym piłkarzem jest Marco, a przecież bliźniak od bliźniaka nie może się za dużo różnić, prawda? Zwłaszcza że w sparingach strzelał jak na zawołanie. (…) Oczekiwania wobec Flavio były ogromne, ale zapomniano chyba, że poza wspominanymi sparingami drugi z braci Paixao nie grał w piłkę przez przeszło pół roku (problemy z poprzednim pracodawcą). Szybko okazało się, że mecze towarzyskie a gra o stawkę, to dwie zupełnie różne rzeczy. Obiektywnie rzecz ujmując, Flavio był na początku jednym z najsłabszych zawodników. Trener Stanislav Levy mimo wszystko na niego stawiał, ale zbytniej poprawy w jego boiskowych poczynaniach wciąż nie było widać. (…) 

 

Eksplozja formy nastąpiła dopiero po rozpoczęciu sezonu 2014/2015. Poważnej kontuzji nabawił się jego brat i ciężar zdobywania bramek musiał wziąć na siebie ktoś inny. Padło właśnie na Flavio. Tadeusz Pawłowski przekazał mu należącą na co dzień do Marco opaskę kapitańską, dając mu tym samym do zrozumienia, że teraz nadszedł jego czas. Nie zawiódł się. Wraz z odnowionym Sebastianem Milą, urodzony na Sesimbrze Portugalczyk był architektem zaskakująco udanej rundy jesiennej w wykonaniu Śląska Wrocław. Wrocławianie zakończyli ją na pozycji wicelidera, a sam Flavio do spółki z Mateuszem Piątkowskim z Jagiellonii Białystok lideruje klasyfikacji strzelców z 12 trafieniami na koncie.  W ostatnim meczu w tym roku (z PGE GKS-em Bełchatów u siebie) Śląsk wygrał 2:0, a bramki z dobywali Flavio i wracający po kontuzji Marco Paixao. Jeśli wiosną obaj będą zdrowi, to jednego możemy być pewni. Jak nie strzeli jeden, to zawsze może trafić drugi, a drugi wcale nie oznacza w tym przypadku - gorszy.

 

 

Gazeta Wyborcza - Święta brazylijsko-brytyjskie

 

Piłkarze Śląska od 12 grudnia przebywają na świątecznych urlopach. I tak bracia Paixao wrócili do Sesimbry w Portugalii. Marco po drodze odwiedził jeszcze kraj partnerki Melanii - Hiszpanię. W tym samym kierunku udał się też Juan Calahorro. Lukas Droppa wyjechał do Czech, a Robert Pich na Słowację.  Bez problemu do rodzinnego domu w Londynie dotarł Tom Hateley, bo z wrocławskiego lotniska do stolicy Anglii wylatuje kilka samolotów dziennie. Na Wyspach Brytyjskich Hateley nie spędzi jednak wiele czasu, bo jeszcze przed bożonarodzeniowymi świętami wyjechał z żoną w ramach miodowego miesiąca na Malediwy.  Najdalej do domu miał Dudu Paraiba. Wrocław od rodzinnej miejscowości Brazylijczyka - Mari - dzieli bowiem ponad 7,5 tys. kilometrów.

 

Jak wyglądają święta w Brazylii? Posłuchajcie opowieści Dudu. - Pierwszym sygnałem nadchodzących świąt w brazylij skim domu jest pojawienie się kilka dni wcześniej choinki. Zwykle to sztuczne drzewko, podobnie jak w Polsce, ozdobione jest dużą ilością kolorowych światełek łańcuchów i bombek - opowiada piłkarz. - Wigilia w Brazylii w zależności od regionu rozpoczyna się o różnych porach, ale zawsze poprzedza ją msza święta. W Rio de Janeiro czy Sao Paulo nabożeństwa odprawia się zwykle ok. godz. 19. W moich rodzinnych stronach, czyli w Paraibie, nabożeństwo zwane „missa do galo", czyli msza koguta, zaczyna się o godz. 22. (…)

 

A o świętach w Anglii opowiada Tom Hateley.  - Święta dla mojej rodziny to przede wszystkim okazja do spędzenia czasu z najbliższymi. Moja mama wspólnie z dwiema siostrami mieszka w Anglii. Z kolei trzecia siostra żyje w Australii, więc to jedyny moment, aby zgromadzić w domu całą rodzinę.  Wigilijną wieczerzę zwykle zaczynamy ok. godz. 22. W Anglii daniem głównym podczas wigilijnej kolacji jest pieczony indyk nadziewany warzywami. Jest zwykle tak wielki, że wystarczyłby na kolację dla kilku rodzin. Jemy go zresztą jeszcze przez kolejne dni świąt. Poza tym są jeszcze pieczone warzywa w sosie. Nie może zabraknąć również słynnego świątecznego puddingu. W domu rodziny Hateleyów podaje się go w tradycyjny sposób, czyli polany brandy. Pudding jest świetny szczególnie w mroźniejsze dni. Potrafi nieźle rozgrzać.

 

Przegląd Sportowy - Jak Mila wracał do świata żywych piłkarzy

 

To był szalony rok odkurzonego reprezentanta. Rozpoczął jako nikomu niepotrzebny kopacz z nadwagą, skończył jak bohater narodowy. Najważniejsze sportowe plany na 2015 rok? Wiadomo - walk a o awans do EURO 2016. I Lechia Gdańsk? Nie, akurat o tym Sebastian Mila rozmawiać nie chce. Tłumaczy, że przecież jest w Śląsku, ma ważny kontrakt, więc niby co miałby powiedzieć? Zresztą, w ostatnich miesiącach piłkarskie życie tak go zaskakiwało, że zgadywanie, co się wydarzy za parę tygodni, jest jak wróżenie z fusów.  (…) Po ostatnim ligowym meczu z PGE GKS Bełchatów (2:1) Mila szybko się spakował i wyjechał na tygodniowy urlop. Święta spędzi w Warszawie w gronie najbliższych. W przedświątecznej gonitwie znalazł czas na spotkanie, by porozmawiać o najbardziej zwariowanym roku w swoim życiu. O nieporozumieniach z Stanislavem Levym, wypychaniu go ze Śląska, pierwszych nieufnych kontaktach z Tadeuszem Pawłowskim, sekretnych telefonach od selekcjonera Adama Nawałki, heroicznym zbijaniu nadwagi, terapeutycznym łowieniu ryb na Mazurach z Tomaszem Wieszczyckim, najważniejszym stoliku w kadrze, opasce kapitańskiej, która wróciła do niego w najmniej spodziewanym momencie. Oto jego opowieść.

 

Super Express - W święta sobie podjem ale z umiarem

 

To był udany rok dla Sebastiana Mili (32 l.). Poprowadził Śląsk Wrocław do pozycji wicelidera Ekstraklasy, błyszczał w kadrze Polski, strzelając gole Niemcom i Gruzinom w eliminacjach do Euro.  - Mam nadzieję, że tym razem Święty Mikołaj będzie dla mnie wyrozumiały i nieco mi odpuści. Bo przez ostatnie lata przynosił mi... rózgę - śmieje się Seba.  W rodzinnym domu piłkarza już od kilku dni panuje świąteczny nastrój. - Wspólnie z Ulą i córką Michalinką ubraliśmy choinkę. Oczywiście żywą, bo lubimy czuć zapach drzewka. Ula z córeczką upiekły pierniki w różnych kształtach, które wieszamy jako ozdoby na choince, pod którą ciągle przesiaduje nasz labrador Rudolf i... podjada nawet słodkie ozdoby, które przygotowały moje dziewczyny - opowiada Mila.  Gwiazda Śląska podczas świąt zamierza nieco złagodzić ostrą dietę, którą sobie narzucił. - Trochę sobie podjem, ale z umiarem. Na wigilijnym stole będą moje ulubione potrawy: pierogi z kapustą i grzybami oraz kompot z suszonych śliwek... Nie przepadam za karpiem, ale w ten dzień nawet ta ryba mi smakuje. W przygotowaniu wieczerzy nie pomagam. Do moich obowiązków zawsze należy ubranie choinki przed domem i udekorowanie domu w światełka - mówi piłkarz.  Po wigilijnej kolacji w rodzinie Mili zawsze śpiewane są kolędy. - Mamy taki rytuał, który pielęgnujemy od lat - opowiada. - Zawsze lubiłem śpiewać „Lulajże, Jezuniu". Zdolności wokalnych nie mam, ale jak wszyscy śpiewają, to na mnie nikt nie zwraca uwagi, że słabo mi to śpiewanie wychodzi. W poprzednich latach przebierałem się za Świętego Mikołaja. Choć miałem dobry kamuflaż, to i tak moja córeczka patrzyła na mnie z dużą podejrzliwością. Tym razem Mikołajem będzie ktoś inny - kończy Mila.

Autor: Mateusz Kondrat

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław