Miłe złego początki

Śląsk spotkanie z Cracovią rozpoczął raczej bez niespodzianek. W zespole Trójkolorowych w LOTTO Ekstraklasie zadebiutował Niemiec Tim Rieder, który obok Celebana tworzył parę stoperów. Poza meczową osiemnastką natomiast znalazł się Kamil Dankowski, który wraca do pełni sił po poważnej kontuzji.

Początek należał do gospodarzy, ale z upływem czasu mecz się wyrównał. To jednak nie przełożyło to się na sytuacje bramkowe. I gdy wydawało się, że ten stan będzie dalej trwać, Pich zdołał przejąć piłkę przed polem karnym rywali i płaskim strzałem pokonał Peskovicia. W odpowiedzi Pasy ruszyły do odrabiania strat. Były nawet tego blisko, ale Rakels zmarnował dogodną okazję. 

Pod koniec pierwszej części spotkania napastnicy obu ekip zgodnie zmarnowali doskonałe sytuacje. Najpierw Piech z około 5 metrów uderzył prosto w bramkarza Cracovii, potem niepilnowany w polu karnym WKS-u Rakels posłał mocny strzał jedynie nad poprzeczką bramki Słowika.

Od razu po wznowieniu gry Słowik znów musiał ratować swój zespół przed utratą bramki. Piątek bowiem dopadł do piłki w polu karnym Śląska i oddał kąśliwy strzał. Mniej szczęścia WKS miał jednak chwilę później. Piłkarze Micha Probierza ruszyli do ataku i niestety w 54. minucie uderzeniem głową Covilo doprowadził do remisu. 

Mecz się rozkręcił. W 70. minucie po strzale Piecha piłka zatańczyła na linii bramkowej Cracovii i sędzia główny musiał skorzystać z wideo weryfikacji. Po zapoznaniu się z powtórką ostatecznie nie uznał bramki i wynik na tablicy wciąż brzmiał 1:1.

Bramkowy remis utrzymywał się do 90 minuty. Niestety w doliczonym czasie gry Rakels wykorzystał błąd defensywy WKS-u i pokonał Słowika, przechylając szalę zwycięstwa ostatecznie na korzyść Cracovii.