Wydarzenia

Środowy przegląd prasy

2015-09-23 09:58:00
1
Zapraszamy na nasz tradycyjny przegląd prasy, w którym zebraliśmy najciekawsze artykuły na temat piłkarzy Śląska Wrocław.

Fakt - Śląsk i Cracovia grają dalej

 
Nie pomogła zmiana trenera w Podbeskidziu. Po klęsce w lidze z Wisłą (0:6), Górale przegrali w 1/8 finału o Puchar Polski ze Śląskiem 0:1. W dniu spotkania w Bielsku-Białej nowy szkoleniowiec Robert Podoliński niespodziewanie zarządził poranny trening. Miało to pobudzić zawodników przed rywalizacją ze Śląskiem. Manewr się nie powiódł, bo jedynego gola w meczu strzelili rywale z Wrocławia. I to Śląsk jest w ćwierćfinale, w którym zmierzy się z Zawiszą 27 października i 18 listopada.
 
 

Gazeta Wrocławska - Dwa oblicza Śląska, ale liczy się awans

 
Tadeusz Pawłowski Puchar Polski potraktował bardzo poważnie i nie licząc Jakuba Wrąbla w bramce - który z założenia broni w tych rozgrywkach - wystawił bardzo mocny skład, silniejszy nawet niż przeciwko Górnikowi Zabrze czy Jagiellonii, bo z trójką wyraźnie nastawionych ofensywnie zawodników ustawionych za napastnikiem. Opiekun Górali Robert Podoliński nie krył natomiast, że w 48 godzin - bo tyle miał czasu od objęcia nowej funkcji - zmian mógł dokonać tylko kosmetycznych.
 
W pierwszej połowie wyraźną przewagę mieli gospodarze, którzy stworzyli kilka groźnych sytuacji, ale bardzo dobrze spisywał się Wrąbel. Był w tym okresie najlepszym piłkarzem przyjezdnych. Gorzej szło jego kolegom w środku pola.
 
W 51 min gospodarze powinni wyjść na prowadzenie, bo przy próbie interwencji przewrócił się Piotr Celeban i Robert Demjan wyszedł sam na sam z Wrąblem. Zachował się jednak fatalnie i bramki nie było. Kilka minut później wrocławianie niespodziewanie wyszli na prowadzenie. Flavio strącił piłkę do wbiegającego przed pole karne Marcela Gecova, a Czech - do tego momentu jeden ze słabszych piłkarzy tego meczu - huknął z dystansu, piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki obok Zubasa.
 
Od tej chwili - tak jak w spotkaniu z Jagiellonią - obraz gry zmienił się o 180 stopni. WKS się rozpędzał, a Górale wyraźnie słabli z każdą minutą. Może we znaki dawał im się poranny trening, jaki w dniu meczu zafundował im nowy trener?
 
 

Sport - Pożegnani bez gwizdów

 
Na przestrzeni jednego treningu Robert Podoliński nie mógł dokonać cudu, ale spowodował przynajmniej to, że zespół Podbeskidzia podjął walkę. Mało tego, przed przerwą był zespołem lepszym od Śląska i stworzył kilka sytuacji. Najpierw z dystansu próbowali Mateusz Szczepaniak i Jakub Kowalski. Szczególnie w pierwszym przypadku mocno wysilić musiał się Jakub Wrąbel, który przeniósł piłkę nad poprzeczką. Na odpowiedź Śląska do przerwy licznie zgromadzona grupa kibiców z Wrocławia się nie doczekała.
 
Niedługo po wznowieniu gry z dystansu huknął Krzysztof Danielewicz, ale nieznacznie chybił. Jak powinno się wykorzystywać podobne sytuacje pokazał swojemu koledze kilka minut później Marcel Gecov. Gol dla Śląska padł jednak trochę z niczego. Jacek Kiełb wysoko zawiesił piłkę, a w polu karnym zgrai ją, trochę nieświadomie, Flavio Paixao. W uderzeniu Czecha nie było już jednak przypadku. Mocny strzał odbił się najpierw od słupka, a później wpadł do siatki. Emilijus Zubas nie miał najmniejszych szans.
 
Piłkarze trenera Tadeusza Pawłowskiego po strzeleniu gola poczuli się pewniej. Zaczęli kontrolować środek pola i „górale" już tak często nie pojawiali się w okolicach bramki Wrąbla. Chociaż w 74. minucie gola mógł zdobyć Frank Adu Kwame, który będąc na czystej pozycji... nieczysto trafił w piłkę po dośrodkowaniu Kowalskiego. Prawdę mówiąc to Śląsk był bliższy podwyższenia prowadzenia, aniżeli Podbeskidzie zdobycia wyrównującej bramki. „Górali" mógł pogrążyć Kamil Biliński, który po dobrej akcji Pawła Zielińskiego przegrał pojedynek z Emilijusem Zubasem. Podobnie, jak w doliczonym czasie gry Flavio Paixao.
 
 

Przegląd Sportowy - We Wrocławiu mogą odetchnąć

 
Śląsk przez większą część meczu swoją grą nie cieszył, a frustrował wrocławskich kibiców. Minimum przyzwoitości jednak zachował: to on, nie bielszczanie, zagra w ćwierćfinale. Dzięki cudnej bramce Marcela Gecova. - Nie jest tak, że piłkarze grali, a odpowiedzialność za wyniki ponosi tylko trener Kubicki. Tu zawiodła cała drużyna - zapowiadał tuż po objęciu Podbeskidzia nowy szkoleniowiec Robert Podoliński. Wyraźnie dał do zrozumienia, że nikt w drużynie nie ma carte blanche za 0:6 z Wisłą. Winowajcy mają czynnie pokazać, że żałują za grzechy. Faktycznie, prawie identyczna jedenastka jak w niesławnym meczu z krakowianami dość ochoczo zabrała się za atakowanie. Zwłaszcza że Śląsk w pierwszej połowie bardzo się o to prosił. Niedokładny w rozegraniu, bez szybkości. Dość powiedzieć, że najlepszym piłkarzem wrocławian do przerwy był bramkarz Jakub Wrą-bel. A piłkarze Tadeusza Pawłowskiego? Oni nie oddali w tej fazie meczu żadnego strzału w światło bramki.
 
O ironio, tak grający zespół z Wrocławia już pierwsze celne uderzenie po przerwie zamienił na gola: wrzutka w pole karne, zgranie bezproduktywnego do tej pory Flavio Paixao, bomba niedokładnego wcześniej Marcela Gecova. 0:1. Później Śląsk spisywał się już zdecydowanie lepiej od gospodarzy i miał kilka szans na kolejne gole, ale wynik się nie zmienił.
 
Autor: Michał Mazur

Zobacz również

Wiadomości Wrocław Pogoda Wrocław Rozkład jazdy MPK Wrocław